Najczęściej to, co jest piękne, jest ukryte. Tak jest też w przypadku tej plaży*. Miejsce to upodobali sobie szczególnie golasy z okolic Sydney, którzy lubują się w przechadzkach po kamienistym brzegu w najbardziej naturalnym odzieniu jakie jest możliwe. Nie, żebyśmy mieli ochotę paradować razem z nimi. Raczej nam do tego daleko, ale gdzieś przeczytaliśmy, że ta plaża jest wyjątkowa z nieco wymagającym dostępem - postanowiliśmy spróbować.
Uderzenie jaskrawego słońca. Wiatr zaplątuje się we włosy. Do tego przyjemna bryza i morska mgła. Cudowne uczucie wolności i świeżości. Mamy wrażenie, że jesteśmy całkiem sami. Po raz pierwszy tej wiosny dotkniemy Oceanu. Chociaż słońce pali niemiłosiernie ten jak zwykle cholernie zimny.
Dopiero po kilku minutach dostrzegliśmy nagie postacie w dali. Bez ubrań, wydali nam się całkiem niewidoczni.
Co za widoki! Na zdjęciach wygląda to wszystko bajecznie, więc nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakie wrażenie robiło na żywo! Jestem zauroczona!
OdpowiedzUsuńI muszę przyznać, że zdjęcia robicie wspaniałe... nie mogę oderwać oczu. :)
Pozdrawiam!
Dzięki wielkie za miły komentarz :) ps. tak to prawda, ta plaża NAPRAWDĘ jest PRZEpiękna! pozdrawiamy
Usuń