To jedno z miejsc, do którego zawsze będziemy chętnie wracać. Tym razem po raz pierwszy pojechalimy tam we troje. Magiczny las okazał się bardziej magiczny niż wcześniej, a najlepsza na świecie plaża, była świetnym miejscem na Wigilię wśród piasku i skał.
To był jeden z pierwszych tak poważnych kampingów w towarzystwie Mai. Zaopatrzyliśmy się we wszystko, co mogło nam się przydać podczas wyprawy, jednak Ona upodobała sobie jedną z najprostrzejszych rzeczy - swoje buty. Chciała je zakładać tuż po przebudzeniu. Ona po prostu lubi chodzić i eksplorować, więc Saltwater Creek Camping był dla niej wymarzonym miejscem. Dla nas zresztą też, bo w naszych duszach to miejsce zajmuje szczególne miejsce.
Wycieczka do magicznego lasu. Korony drzew zamykały nas w zacienionym tunelu. Każdy patyk, każdy kamyk był interesujący, więc chowaliśmy do kieszeni te najciekawsze, które wybrała. Ukryci gdzieś w szczelinie pomiędzy Oceanem a buszem wsłuchiwaliśmy się w przyrodę. W dzień ogromne fale, w które wbiega, w nocy dziesiątki cykad hipnotyzujące wszystkich do snu.
Miejsce zmiania się z czasem. Inny wiatr, inne światło. Nawet nadbrzeżne skały każdej godziny wydawały się inne. Chodziliśmy z Mają sprawdzać, każdy szczegół przyrody po kilka razy. Miałem wrażenie jakby chciała się upewnić, czy to co widziała zaledwie kilka minut wcześniej wciąż pozostało piękne. Wieczór na plaży. Moc wrażeń kilku poprzednich dni nie pozwalała Jej łatwo zasnąć.
Cierpliwość.
Wreszcie szum fal ukoił gonitwę myśli w Jej głowie. Chwilę później poddała się kołysaniu, zanim zasnęła zdążyła paluszkiem wskazać na niebie pierwszą gwiazdkę.
Hej Marcinie, przypadkiem trafiłam na Twój blog i okazało się, że to "ten Marcin". Pięknie przelewasz myśli na papier. Moja mama też jest zachwycona. Pozdrawiam, Magda J. ( córka polonistyki z podstawówki :)
OdpowiedzUsuńPs, przepraszam za literówki :) M. J.
OdpowiedzUsuń