Translate

niedziela, 27 kwietnia 2014

Mocny początek na Vanuatu!

Vanuatu, Tanna. Wreszcie noc.  Ciemność sprawia, że wulkaniczna wyspa zmienia się nie do poznania. Podnóże wulkanu zasnuwa najczarniejsza z czarnych ciemności jaką widzieliśmy. Gdzieś w głębi tej pasty miga kilka punkcików. To snop iskier z ogniska. Idziemy w jego kierunku. Słup światła z naszej latarki rysuje kształty pod nogami. Zadziwiające, ale dopiero w nocy w powietrzu możemy dojrzeć jak bardzo zapylona jest Tanna. Podobno Mt. Yassur budzi się właśnie nocą...


Na tej wyspie każdy jest kuzynem każdego, więc nie zdziwiło nas, że Filip oczekiwał na nas przy ognisku z kilkoma nowymi twarzami. Pośród nich mały chłopiec, syn Filipa, który miał dziś kilka odpowiedzialnych funkcji. Obecność D., jedynej kobiety, początkowo budzi lekkie spięcie. Kobiety ze wschodniej części wyspy nie piją Kavy, ale D. uzyskała specjalne pozwolenie. Za chwilę siądziemy wspólnie przy ognisku i weźmiemy udział w zamkniętej dla turystów ceremonii picia narkotycznej Kavy. Ceremonii, która nie jest teatrzykiem dla przyjezdnych, tylko wieczorną rutyną mężczyzn Tanny.


Korzenie tej rośliny są otaczane szczególną czcią, dlatego też żadna z jej części nie może dotknąć ziemi. Według miejscowej legendy roślinę ofiarowały ludziom duchy. Pewna kobieta kąpiąc się w morzu zaczęła odczuwać bóle porodowe. Gdy wyszła na brzeg poroniła korzeń a duch do niej przemówił. - Weź ten korzeń i daj swojemu mężczyźnie niech go zasadzi, on będzie wiedział, co z nim zrobić. Jak to zwykle w legendach bywa, kobieta posłuchała głosu i w ten sposób korzeń, który wyszedł z jej łona trafił do członków jej plemienia. 


Każdy wziął do ręki po jednym korzeniu. Zanim będziemy mogli napić się Kavy musimy najpierw ją przeżuć. Inaczej niż na Fiji (więcej o kave na Fiji TUTAJ>>), tu na Vanuatu, Kavę się żuje, a nie mieli. Roślina jest dość intensywna w smaku, po kilku kęsach zaczyna paraliżować język. Chwilę później, gdy chciałem coś powiedzieć, zorientowałem się, że moje usta nie reagują. Poczułem jakby mi je ktoś przykleił do twarzy. Lekki sceptycyzm minął. Oto chwile, dla których zamieniliśmy ciepłe posadki za biurkiem. - A teraz wszystko wypluj na liść, zaraz będziemy to pić - Filip przerwał ciszę dżungli. Jego kuzyni wypluli szarą breję na moją szarą breję. 


Deszczówka, którą się tu pije służy za wspaniały rozpuszczalnik. Mężczyźni zaczęli przecedzać szarą miazgę, którą przeżuliśmy. Teraz zaczynam dostrzegać uniwersalność każdego rytuału. Niezależnie od religii, kultury, czy miejsca - jednoczymy się w magicznym, zamkniętym gronie. Staniemy się braćmi, kimś więcej niż tylko znajomymi.




Gdy sporządzono zawiesinę, Filip z namaszczeniem rozlał go do kokosowych muszli. Jedna muszla na głowę powinna wystarczyć dla niewprawionych organizmów. Szara ciecz w smaku przypominała wodę z kałuży.



Nasi gospodarze z ogromnym uznaniem patrzyli na nas, gdy bez grymasów wychyliliśmy po muszli. Po chwili dolewka była gotowa. -Wy wypiliście to, co my żuliśmy, my wypijemy to, co wy żuliście - powiedział przyjaźnie mężczyzna. Po chwili wyciągnęli pomięte kartki ze szkolnych zeszytów, w których trzymali jakieś zawiniątko. Sprawne palce naszych gospodarzy przygotowały po skręcie dla każdego. - Myślałem, że wy nie palicie papierosów - zagadnąłem do Filipa. - To część naszego rytuału. Po wypiciu Kavy zwykle palimy tytoń, który sami hodujemy. Mocna woń tabaku uderzyła w nozdrza. Lekki szum w głowie dał wytchnienie po długim dniu. Tony Halik byłby zachwycony...




Wielu pyta, jak działa Kava. Filip miał najlepszą odpowiedź. - Wolę nie opowiadać, lepiej przeżyć na własnej skórze. Miał rację. Przede wszystkim poczuliśmy się zrelaksowani. W ciemnej ciszy dżungli stan błogości i lekkiego odrętwienia. Ponad palmami czerwona łuna z krateru i cykliczny łoskot, który można było poczuć nawet w kościach. Czarny pył, na którym siedzieliśmy wydał się miększy niż zwykle, a jeden z kuzynów zaczął nam przypominać sympatycznego potwora z bajki Disneya. Kava zaczęła działać... 


Kava kava - inaczej pieprz metystynowy. Roślina uprawiana na wyspach Oceanii. Narkotyczne działanie jej korzeni zapewniło jej szczególne miejsce w lokalnej kulturze. Najsilniejsze działanie przypisuje się roślinom uprawianym na Vanuatu. Jest psychodelikiem o działaniu uspokajającym. Znajduje zastosowanie, jako składnik bazowy dla niektórych leków używanych w medycynie zachodniej. W Polsce całkowicie zakazana.     

2 komentarze:

fajnie, że jesteś z nami i komentujesz :)