Translate

środa, 14 listopada 2012

Sajgon - chaos nabrał nowego znaczenia

Miasto, którego nie sposób zrozumieć. Życie toczy się tu na chodniku. Słońce, spaliny i kurz zabiją każdego cwaniaka, który zignoruje jego wysokość Sajgon!



Życie mieszkańców toczy się na chodniku. Z otwartej na ulicę izby sprzedają jedzenie, szyją spodnie, strzygą głowy. Pracują, jedzą, śpią, kochają się, wychowują dzieci (czasem nielegalnie!). Podobno Wietnamczycy z północy kraju przenoszą się do Cho Chi Ninh City, by podnieść standard życia. Ciekawe, co nas spotka w Hanoi...


Nikt nie mówi po angielsku. O jakikolwiek inny nawet nie pytamy.... kilkanaście minut wystarczyło by zorientować się, że nawet prosta gestykulacja będzie nie lada wyzwaniem.




Lotnisko w HCMC jest puste, senne i na pierwszy rzut oka nic się tam nie dzieje. Kilkoro urzędników w mundurach nawiązujących do "drescodu" rodem z Rosji radzieckiej decyduje, kto dostanie wizę, a kto nie. 
Nam się udało.


Tuż przed budynkiem tłoczy się rzesza ludzi, którzy bez ważnego biletu na teren lotniska nie wejdą. Taksówkarze nawołują, kolejni urzędnicy w mundurach uważnie odprowadzają Cię wzrokiem do taksówki. Ważne, byś dotarł tam, gdzie zadeklarowałeś w podaniu o wizę. W przypadku, gdy zmienisz zdanie to czeka cię... no właśnie, co?



Żar sprawia, że chce się uciec stąd natychmiast. Tysiące motorowerzystów w maskach chroniących przed kurzem i słońcem używa klaksonu z ogromną częstotliwością. Każdy manewr jest poprzedzony głośnym sygnałem, tak na wszelki wypadek. Czerwone światła nie obowiązują, a przejście pieszego przez jezdnię przypomina grę w żabki na Commodore 64. 


Wietnamczycy na swoich motorkach potrafią przewieźć wszystko. Dostawę rybek akwariowych, bale sprasowanego siana dla zwierząt, rusztowanie z babusa a nawet nową szybę do okna...



No to jedziemy. Jesteśmy biali, jesteśmy gwiazdami. Nie sposób opędzić się od wzroku zdradzającego co najmniej zaciekawienie. Staramy się nie przykuwać uwagi, jakoś "wtopić " się w tłum. Słońce to okrutna gwiazda, Zaczynamy znikać. Po prostu.  Jak kropla wody na blasze rozpalonego pieca. Plecaki wbijają nas w ziemię. 
Rodzina Quini czeka, więc musimy wycisnąć nieco więcej energii, by się przywitać. 
O tym jak gości wietnamska rodzina możecie przeczytać TUTAJ >> doskonała kuchnia, na przekąskę świeże owoce, uśmiech, serdeczność, pomimo bariery językowej... póki co, Wietnam łaskawy...


1 komentarz:

  1. Codziennie z niecierpliwością klikam na "Was"-tam! Jak tylko piszecie nowe wieści, momentalnie otwierają się mi oczy, uśmiech pojawia na twarzy, serce weseli a adrenalina działa ; czytam oglądam kilkakroć. Jestem pełna podziwu i głodna emocji, których jak dotąd potraficie dostarczyć. Zdjęcia które oglądam po raz X są co otwarcie inne, codziennie w poprzednich fotkach odkrywam nowe wrażenia - amazing

    Trzymamy kciuki i czekamy na więcej.
    KDN

    OdpowiedzUsuń

fajnie, że jesteś z nami i komentujesz :)