Translate

środa, 21 stycznia 2015

my też nie wiedzieliśmy.........


Oto pierwszy dzień naszego powrotu w kierunku Sydney. Nigdy nie wracamy tą samą drogą, więc spodziewaliśmy się, że zobaczymy zupełnie różny krajobraz od pustynnych równin centralnego Queensland.

Po spędzeniu kilkudziesięciu godzin za kierownicą czułem każdy kilometr, każdą nierówność, którą pokonywaliśmy. Czułem i słyszałem, że z samochodem nie jest dobrze. Silnik zdaje się mieć stan przedzawałowy, na szczęście Bruce Highway przynosi chwile wytchnienia. Stała prędkość i niewiele zakrętów, bezpieczna nawierzchnia, to coś, o czym śni każdy kierowca w tej sytuacji. Nastało późne popołudnie i autostradowa sielanka się skończyła. Ostry skręt w szutrową drogę prowadzącą nas w głąb lądu. Znów mapa niewiele nam mówi, ale D. przekonuje, że na końcu drogi jest kolejne piękne miejsce do odkrycia. Ufam Jej, bo ma nosa do dzikich miejsc kempingowych. Tym razem kierowaliśmy się nad jezioro Awoonga*. To tu zamierzałem złapać swoją pierwszą rybę...


Australia słynie z dzikich miejsc kempingowych. To, na które nam się udało trafić, jak się później okazało, było znane tylko wtajemniczonym. Tylko prawdziwi poszukiwacze przygód przemierzający nieoznaczone bezdrożach tam trafiają. Ich wielkie samochody, którym żadna przeszkoda nie straszna, ekwipunek na tygodnie życia z dala od cywilizacji, namioty wyposażone w baterie słoneczne i... my. Tak właśnie, oto my z otwartymi z podziwu ustami zbliżamy się do jeziora. Samochód ledwo posuwa się do przodu. Za chwilę rozbijemy mały namiocik i rozpalimy małe ognisko. Piękne miejsce! Żałuję, że jest tak daleko od Sydney...


Kilkoro kampowiczów rozbitych tu wcześniej bacznie nas obserwuje. Bez skrępowania przekręcili swoje siedziska w naszą stronę i patrzą z oddali. Pewnie obcy dla nich język potęguje uczucie ciekawości. Nasz przyjazd jest dla nich zapewne atrakcją dnia, być może nawet tygodnia. Nawet kontrspojrzenie nie wywołuje u nich zmieszania. Dalej patrzą. To kochamy w Australii. Nawet w takim dzikim miejscu, pośród obcych czujemy się swobodnie, bezpiecznie...
Wyciągnąłem wędkę, która pewnie bardziej sprawdziłaby się nad Oceanem. D. wzięła aparat i poszliśmy zobaczyć, czy rewelacje poczty pantoflowej na temat jeziora Awoonga są prawdziwe. Są!


Słońce prawie schowało się za pobliskie wzniesienia, na krótko oświetlając pnie zatopionych eukaliptusów. Ciężkie, deszczowe chmury odbijają się w ołowianej wodzie. Oby wyszły w nocy gwiazdy, oby tej nocy nie padało. Powietrze jest ciężkie i lepkie. Lepkie jest wszystko, wszystko przykleja się do skóry. Pajęczyny spowijają nasze twarze. W kącikach ust zbiera się pył. Za chwilę przemyjemy twarze w cudownie świeżej wodzie...


Nad brzegiem grupa młodych chłopaków instaluje plecione pułapki na ryby. Chcą zdążyć przed zmrokiem. Ja zaplątany w żyłkę powoli godzę się z tym, że znów znad brzegu wrócę z pustymi rękoma. Znów D. przywita mnie wyrozumiałym uśmiechem mówiącym dwa zdania jednocześnie:
-Nie przejmuj się, następnym razem na pewno złapiesz jakąś rybę/ -Złap coś wreszcie, kurwa ;)! (nigdy nie wiem, które jest bliższe prawdy) ;) .


Zatopione korzenie i gałęzie niemal utrudniają wędkowanie. Już prawie miałem się poddać, gdy haczyk zaczepił o coś ciężkiego na dnie. No pięknie! Tylko tego mi teraz brakuje, by z dna tak pięknego jeziora wyciągnąć jakiegoś zatopionego śmiecia, który sprawi, że dziewiczość miejsca i zachwyt pryśnie w jednej sekundzie. Niemrawy kształt zaczął się formować tuż pod taflą wody. Dojrzałem drucianą plecionkę. Odrzuciłem wędkę i zsunąłem się ostrożnie po zboczu. Gdy w zatopionym koszu dojrzałem srebrzysty kształt zorientowałem się, że wyciągnąłem z wody zerwaną pułapkę na ryby, którą ktoś zastawił kilka dni wcześniej. W środku był pokaźny sum, nieogolony, taki z wąsami. Ekscytacja z wędkowania nieco prysła, gdy zdałem sobie sprawę, że będę musiał ukrócić jego męki.


my też nie wiedzieliśmy.........
..... że są takie miejsca w Australii. Zachwycają szczególnie wtedy, gdy dzień wcześniej, nocowało się na rajskiej wyspie!
Australio, nie przestajesz nas zadziwiać!
Nie przestawaj!


*Awoonga Lake, tuż przy Boyne River, 30 km od Gladstone w centralnym Queensland.
Jezioro zaopatruje w wodę praktycznie cały region Gladstone. Jest doskonałym miejscem dla wędkarzy. Co rok wypuszcza się około 200.000 ryb, w tym Barramundi - ulubioną rybę Australijczyków (największa Barramundi została złapana w 2008 i ważyła przeszło 36 kg). Okolice jeziora bogate w przepiękną florę i faunę. Wspaniałe miejsce do podglądania leśnych zwierząt: od latających lisów ( Grey- headed flying fox) poprzez Bandicoot, czy Rufous rat-kangaroo na Wolatuchach kończąc. Doskonałe miejsce do obserwacji ptaków. Okolice jeziora zamieszkuje przeszło 225 gatunków ptaków. Southern Squatter Pigeon (który jest na liście zagrożonych), Orzeł australijski (wedge-tailed eagle), czy Blue-winged Kookaburra... to tylko niektóre ptaki zamieszkujące te tereny. Kampowanie nad jeziorem dozwolone jest tylko w dwóch miejscach: Caravan Park i dziki Boynedale Bush Camp (nocowaliśmy oczywiście w tym drugim ;) ). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

fajnie, że jesteś z nami i komentujesz :)