Jakoś nie mogliśmy sobie wyobrazić świąt Bożego Narodzenia przy "wigilijnym stole" szukając tradycji tam, gdzie jej nie ma. Uszka i karp w trzydziestostopniowym upale? Nie, dziękujemy.
Wreszcie wyczekiwana podróż się rozpoczęła. Do tej pory zachwycaliśmy się Oceanem, piaszczystymi plażami i piekącym Słońcem. Plecaki gotowe, mapy skompletowane, możemy ruszać.
Na początek w góry.
Góry, za którymi tęskniliśmy od dawna...
Pierwszym etapem naszej wyprawy jest jeden z największych parków narodowych w Australii. Gdy opowiadaliśmy angielskojęzycznym znajomym, że zamierzamy wdrapać się na najwyższy szczyt ich kraju, nie za bardzo wiedzieli, o co nam chodzi. Problem był jedynie we właściwym brzmieniu. Nazwisko "Kościuszko" jest niezwykle trudne do wypowiedzenia, więc miejscowi mówią tak: mæʊnt ˈkɔziˌɔskoʊ [Mołt Kozioszko].
Gotowi do ostrego ataku na górę zaskoczyła nas bogato rozbudowana infrastruktura. Przyzwyczajeni do błotnisto-skalistych szlaków Beskidu Niskiego, czy leśnych przepraw z Bieszczad byliśmy nieco zaskoczeni, bowiem ścieżka prowadząca nas na wzniesienie 2228 m. n. p. m. przypominała nieco deptak w Ciechocinku.
Cały obraz gorącej, piekącej Australii pozostał na dole. Z każdym metrem wyżej czuliśmy się trochę jak w Alpach, a trochę jak na innej planecie. Rześkie powietrze i podmuchy wiatru, dość surowa, skalna sceneria i pierwsze połacie śniegu, jakie zobaczyliśmy na tym kontynencie. Sprawdziłem. Też jest biały, też jest zimny... Wtedy się zorientowaliśmy, jak nieopatrznie spakowaliśmy nasze plecaki; wyjeżdżając z upalnego Sydney, na śmierć zapomnieliśmy o długich spodniach, grubych swetrach. Na szczęście pogoda tego dnia była dla nas łaskawa. Nie zmarzliśmy aż tak bardzo :).
Siedząc na szczycie próbowaliśmy w głowach umiejscowić nasz mały sukces. Czy zdobycie szczytu nazwanego przez Pawła Strzeleckiego za imieniem "Polish freedom fighter" zapisać do listy zdobytych wspólnie gór, czy też odczytać go jako quasi patriotyczny wyczyn na obczyźnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
fajnie, że jesteś z nami i komentujesz :)