Translate

poniedziałek, 12 listopada 2012

nie tylko wieżowce...


Wystarczy doba, by zacząć rozumieć sposób myślenia mieszkańców tego miasta. Ustawiają się w kolejkę do autobusu i taksówek, nikt się nie pcha. Właściciele psów nie dopuszczają nawet, by nieczystości dotknęły chodnika. Służby publiczne (kierowcy, motorniczy, policjanci) pracują w rękawiczkach. Nawet w sklepie, jak wypadnie telefon czy portfel, nikt go nie podniesie za ciebie, by podać. Rygor związany z higieną wynika z tego, że w tak ogromnym skupisku ludzi nie trudno o epidemię.


Jedyny park w okolicy był miejscem gdzie ludzie uciekali na chwilę od wielkomiejskiej dżungli. Victoria Park przy Causeway Bay to miłe miejsce, gdzie ciemiężone miejskim gwarem ptaki próbują śpiewać. W Europie, w takim mieście, w takim parku byłyby tłumy. Tu nieliczni ćwiczą Tai - Chi, jakiś staruszek gra na flecie, a obok grupa dziewczyn z Filipin śpiewa chrześcijańskie piosenki. Tyle. Reszta spaceruje po ulicach, stoi w korkach, jedzie metrem, płynie łodziami...


Hong Kong to także ważny punkt na mapie światowej żeglugi. to stąd są wysyłane towary do okolicznych krajów ogromnymi statkami o wielkości piłkarskich stadionów. Oglądając to z zawieszonego kilkadziesiąt metrów taflą wody mostu dostrzegamy małe punkciki nad brzegiem. To miejscowi kucając trzymają wędki w nadziei na rybę, za którą nie będą musieli płacić. Powraca myśl, która po raz pierwszy pojawiła się w Londynie - są miasta, które wyglądają jak zbudowane z klocków LEGO. Małe-ogromne kontenerowce, małe samochodziki dostawcze w dole jeżdżą po zadbanych ulicach, tu i ówdzie dostrzeżesz panopka w łódeczce napędzaną jakby bateryjką...




Na obiad postanowiliśmy udać się tam, gdzie najwięcej miejscowych. Coś na kształt naszych barów mlecznych, z tym, że przed wejściem stoi pani i decyduje czy możesz wejść. Jeśli ktoś już zjadł i zapłacił, możesz zająć jego miejsce. Mamy po kilkanaście centymetrów kwadratowych dla siebie. Dostajemy makaron z owocami morza zatopiony w jakimś bulionie. Do tego coś na kształt naszych pierogów. Ale kino mają ludzie - patrzą na nas i się zastanawiają, jak to biali "dzicy" sobie poradzą. Na pewno o nas mówią, bo za każdym razem, gdy jakaś kluska wyślizguje się z pałeczki słychać szepty, czy drobne śmiechy. Nie zraziło to nas wcale, zjedliśmy ze smakiem. Jak jeszcze  raz będziemy w Causaway Bay, to na pewno odwiedzimy ten "bar mleczny".


Hong Kong żegna nas pięknym zachodem słońca, który za naszymi plecami oświetla ogromną ścianę wieżowców. W dole, po zatoce płyną tankowce, jedziemy najdłuższym na świecie wiszącym mostem, a nad naszymi głowami ryczą ogromne samoloty ruszające w międzykontynentalne rejsy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

fajnie, że jesteś z nami i komentujesz :)