Translate

niedziela, 4 stycznia 2015

Mt Kaputar... jeszcze chwila i przekroczymy stan.


Wreszcie ruszyliśmy. Kto normalny wstaje o 5 rano w niedzielę? Chyba tylko my. Trasa dość ambitna, bo 4500 km, a dziś do pokonania pierwsze 600. Kierunek północ.

Naszym celem jest dotarcie jeszcze przed zmrokiem do granic stanu NSW, by następnego dnia wjechać po raz pierwszy w naszej travelnautowej karierze do stanu Queensland.
Pomimo, że na pokładzie naszego krążownika znajduje się GPS, zawsze warto mieć ze sobą porządny atlas drogowy. Chwilę po opuszczeniu Sydney przydał się, i to bardzo, by stwierdzić, że jedziemy drogą, którą niekoniecznie chcieliśmy obrać – w kierunku Hunter Valley – sławny rejon winiarski, do którego zjeżdżają nowożeńcy z Sydney.

Wąska droga z niezliczonymi zakrętami, za którymi może czaić się wszystko. Krowa, owca, kangur albo inny samochód. Jazda po takich zawijasach wymaga ciągłej koncentracji i przystanku, by dać odpocząć naszym żołądkom. Krajobraz skądinąd znany – Beskid Niski, trochę świętokrzyskie – próbujemy przyporządkować obrazy do tych miejsc, które pamiętamy z Polski.

Wreszcie jakieś miasteczko, od którego droga powinna nas prowadzić w dość przyjemniejszy sposób. Coś, co się nazywa autostradą jest po prostu dobrze utrzymaną drogą, na której można jechać nawet 110 km/h.

Północna część stanu NSW zaczyna nam przypominać outback, chociaż do prawdziwej pustyni jeszcze daleko. Nasze oczy przyzwyczajone do miejskich kształtów, szybko odnajdują ulgę w krajobrazie, w którym wreszcie można dostrzec niezakłócony niczym horyzont. Przed zmrokiem musimy dotrzeć do Mt Kaputar National Park*, gdzie D. zaplanowała nocleg. 

Wjazd na teren tego parku rozpoczyna się od porządnego sprawdzianu dla naszego samochodu. Stromy podjazd żwirowa drogą o szerokości 2 metrów, liczne zakręty i przepaść z jednej strony. Trochę to nam przypomniało Barry Way w Viktorii. D. siedząc po lewej stronie ma możliwość podziwiania jak głęboka jest przepaść, która zaczyna się zaledwie kilka centymetrów od krawędzi pojazdu. Ja, z drugiej strony, próbuję utrzymać przyczepność na żwirowych kamyczkach i wypatruję głazów, które mogłyby spaść ze zbocza.

Dawsons Spring Nature Trail

Dawsons Spring Nature Trail

Eucalyptus viminalis

Po kilkunastu minutach takiej wspinaczki, która podnosi ciśnienie lepiej niż kawa docieramy na nasz biwak. Dwie inne grupy śmiałków dotarły tu dziś przed nami. Dobrze, że tej nocy nie będziemy sami.
Nasz biwak okazał królestwem kangurów. Podczas naszej kolacji zostaliśmy zlustrowani przez te sympatyczne stworzenia. Na pewno liczyły, że podzielimy się jedzeniem, ale w tej kwestii jesteśmy nieubłagani. 
D. udaje się zrobić kilka fotek telefonem, bo gdy wyciąga aparat, kangurom się to nie podoba.



Żałujemy, że spędzimy tutaj tylko jedną noc. Tak wiele jest do zobaczenia. Obiecujemy sobie, że jeszcze tu wrócimy.
Obudziliśmy się wcześnie rano. Kawa i proste kanapki. Kangury obserwują nas bez przerwy. Od czasu do czasu wyciągną do nas łapę, podrapią się po brzuchu. Ostatni kęs, ostatni łyk. Zwijamy namiot. Na koniec, na chwil parę, raz jeszcze zatrzymujemy się nad przepaścią by posłuchać dźwięku poranka. Jest 7 rano, a my właśnie zaczynamy drugi dzień podroży. 

Doug Sky Lookout / Mt Kaputar NP

Doug Sky Lookout / Mt Kaputar NP

Mt Kaputar NP






*Mount Kaputar National Park położony na północno-wschodniej granicy stanu NSW w Nandewar Range. Przepiękna rzeźba terenu parku to rezultat działalności wulkanicznej, datowanej na 20 mln lat temu. Górzysta przestrzeń jest doskonałym kontrastem do otaczającej NP równin. Wysokości w Parku wahają się od 300 m do 1510 m n.p.m. Niższe partie, bogate są w eukaliptusy i cyprysowe sosny (cypress pine). Natomiast wyższe partie parku, zdominowane są przez alpejską roślinność. Park zajmuje przestrzeń 775 ha. 3/4 parku jest strefą zamkniętą dla dzikiego życia. Mount Kaputar National Park jest częścią ziem należących niegdyś do Aborygenów z plemienia Gamilaroi. 

1 komentarz:

fajnie, że jesteś z nami i komentujesz :)