kosmos

Od kilku miesięcy przygotowywaliśmy się z D. do kolejnej wyprawy, która odmieni nasze życie na zawsze. Od samego początku wiedzieliśmy, że będzie to nasza największa wspólna podróż życia w jaką kiedykolwiek ruszymy. Między innymi to był główny powód naszej długiej nieobecności na blogu.

Wszystkie sprawy odłożyliśmy na bok, by mieć pewność, że kiedy przyjdzie czas ruszyć w nieznane, będziemy gotowi najbardziej, jak to tylko możliwe (później okazało się, że planowanie ma się nijak do rzeczywistości :) a po miesiącu "wędrówki" już wiemy, że przy TEJ podróży, wyruszenie w podróż do okoła świata to NIC. Nothing, pikuś).

Takie NIEBO o poranku było 19.07.2016, kiedy na świat przyszła nasza Maja

Wtorkowy poranek. Niebo nad Sydney zapowiadało pierwszy od dłuższego czasu słoneczny dzień. Poprzedzające go deszcze i chłód, ostatnie akordy zimy, były wyjątkowo uciążliwe. Tak jakby sama zima chciała, by pamiętać ją długo. My na pewno zapamiętamy ten czas na zawsze.

W ten właśnie wtorek czysty, słoneczny i ciepły, do drzwi naszego życia zapukał gość, wyjątkowy jak żaden inny przedtem. Wprawdzie nie znała jeszcze żadnego ziemskiego języka, ale jakoś zdołała nam powiedziedzieć, że chce byśmy dali jej na imię Maja. Ciekawe o czym jeszcze myślała lecąc tu do nas kometą z najdalszych zakątków kosmosu, by wylądować w tym miejscu właśnie. Szczęściarze jesteśmy, że spośród miliona wybrała właśnie nas... szczęściarze jesteśmy, że możemy utulić ją naszym ciepłem, poszeptać do ucha pierwsze słowa, ponucić pierwsze dźwięki, pokazać pierwsze promienie słońca.
Od teraz jesteśmy razem. We troje będziemy szli przez świat zaglądając do nieznanych nam jeszcze zakamarków tej planety. Niektóre zakamarki będziemy odkrywać specjalnie dla NIEJ raz jeszcze, ale zawsze inaczej.
Na naszej travelnautowej drodze nastąpił nowy rozdział. Drodzy czytelnicy, przyjaciele powitajcie Maję w naszej travelnautowej rodzinie.

dzień drugi, pierwszy spacer